Bestiariusz myśli #3

 

– Jestem po dwóch zawałach i bajpasach. – powiedziała starsza kobieta na przystanku autobusowym, zaraz po tym jak poprosiła mnie o poprawienie jej torebki na ramieniu. Sama nie potrafiła.
W jej oczach nie było starszej kobiety, a
dziewczynka.

Oczywiście umysł dojrzewa wraz z ciałem, ale wewntęrznego dziecka z siebie nie pozbędziemy się nigdy.
Dorośli jesteśmy na potrzeby świata, który sami stworzyliśmy. Myślę natomiast, że jakiś dziecięcy pierwiastek zostaje z nami na zawsze.
Patrzę więc w oczy tej kobiety i widzę, jak może
dziesięciolatka?
dwunastolatka?
mówi do mnie, że jej ciało przeszło przez zawały i inne turbulencje.
Pełne to
nostalgii.

*

Ciekawi mnie ilu z tych, którzy drą się, że “COŚ TAM albo śmierć“, faktycznie oddałoby za TO COŚ życie. Za klub piłkarski, za zespół muzyczny itd.

*

Fotel jest ciasny, ale tkwię w nim wbity po same jego brzegi.
Na moich kolanach z miską w dłoni siedzi ona
przykryta kocem
i zajada swoje truskawki jednocześnie pisząc coś w notesie.
Lubi pisać.
Ja się duszę.
Jest za ciepło.
Mi,
nie jej.
Zaczynam brać głębokie wdechy, a ona
odwraca się do mnie roznosząc swój ciepły, słodki zapach i mówi,
że jeśli chcę, to może się przesiąść.

Nie chcę.
Tak bardzo nie chcę.

*

– Myślisz, że POŹNIEJ nic nie ma? Pustka i ciemność?
– Nie wiem.
– A kto wie?
– Może nikt. Może POTEM nie ma już świadomości? Wiem jedno: nie potrafię sobie wyobrazić tego, że POTEM nie będę już widział swojej żony, dzieci, rodziny. Rozumiesz? Po co kochać tutaj kogoś, skoro i tak to się ma kiedyś skończyć? Nie wyobrażam sobie już nigdy nie czuć JEJ ciepła, nie widzieć ICH uśmiechów. Myślę, że jak już raz znajdziesz TYCH ODPOWIEDNICH ludzi tutaj, to oni stają się Twoim życiem,
nawet TAM.

*

Podchodzę do dużego białego stołu w katowickiej bibliotece, kładę na nim książkę i siadam.
Rozglądam się wokół ostatni raz zanim zanurzę się w świecie prawnych przepisów i dopiero teraz zauważam
jak
piękna jest kobieta siedząca na drugim końcu stołu.
Przed nią leżą cztery książki i zeszyt, w którym coś notuje.

…nie chodzi mi tylko o to, że jest blondynką, że ma jakieś-szare-coś czym się owija, czy że ma
subtelną,
przyjemną,
ciekawą
twarz.
Bije od niej jakiś spokój, ambicja, kobiecość, zaradność i świadomość dążenia do czegoś…
nie wiem.

*

Mogą się śmiać,
komentować,
obgadywać,
kpić, ale
liczy się tylko to co ty czujesz i czy to co robisz daje Tobie satysfakcję. Nie daj się wkleić w schematyczne myślenie, że To powinno być Takie, a Tamto musi być Takie.
Ludzie szczerzy wobec samych siebie są najbardziej godni zaufania, bo poznali zbyt wielu tych nieszczerych żeby dalej udawać
tak samo
jak oni.

*

Widziałem ostatnio w internecie wypowiedź dorosłego mężczyzny, który na pytanie “dziennikarza” dotyczące telewizji odpowiedział:

Panie, no pewnie, że tak. Poranek bez telewizji? Nie możliwe. Kawa, kanapki i tylko jakiś program.

Ten facet nie był jedyny.
Rozumiesz? Ludzie zamiast łapać rano w ciszy jakąś ostrość, która pomoże im wygodniej przeżyć dzień, to pierwszym co robią jest kliknięcie ON na pilocie i łapanie kanału w TV.
Słabnę, kiedy o tym myślę.

*

Wrażliwość. Tak,
wrażliwość jest teraz najbardziej poszukiwana u kobiet.

*

Nie wiem dlaczego, ale przypomniałem sobie kolonie w górach, na których byłem ponad dziesięć lat temu. Pamiętam, że byliśmy na spacerze. Po prawej stronie mieliśmy wznoszącą się, zarośniętą drzewami i zielskiem skarpę, a po lewej stronie
przepaść.
Droga była wilgotna, a podeszwy moich butów śliskie. W końcu lewą nogą zrobiłem niepewny krok, moje ciało zachwiało się i zaczęło obalać
sami wiecie, w którą stronę.
W panice łapałem ziemię w garść, ale tej między palcami było coraz więcej i więcej, a ja patrzyłem jak adidasy kolegi są coraz dalej ode mnie. Tylko, że to nie on się oddalał, a ja. Drapałem ziemię jak opętany, aż złapałem wyrastający z niej korzeń.
Wciągnąłem się z powrotem na ścieżkę. Ludzie za i przede mną niebardzo się zainteresowali zsuwającym się nastolatkiem.
Wiem, że nigdy nie miałem takiego pragnienia dalszego życia, jak wtedy.

*

Jest coś magicznego w kobiecym śmiechu.
W uśmiechu też,

ale śmiech…

*

Z okolicznościowych imprez zawsze, gdy tylko mogę uciekam na zewnątrz. Najlepiej z lampką butelką czerwonego wina w dłoni. Nie widzę sensu w szybkich tańcach w parze. Co to ma na celu? Spocić się razem?
Są na to inne sposoby.
Czy może pokazanie parnterowi “Ej patrz jak napierdalam breakdance“?
Szybki taniec samemu jeszcze rozumiem. Rozładowanie energii do dźwięków zespołu Die Antwoord. Magia. Chociaż do tego też trzeba odwagi. Do tańca-pojebańca, czyli wszyscy patrzą jak ty dostajesz muzycznej epilepsji.

Tamtego ciepłego wieczoru napastowany przez pijaną M. wyszedłem sam do pobliskiego ogrodu. Było czerwone wino, niebo zasypane gwiazdami i świeże powietrze.

Bawiłem się bardzo dobrze.

*

Jest 27.02.2018.
Mróz, jak gdyby ktoś lał z góry zimną wodą i sypał pieprzem.
Niech już zaczną padać deszcze.

 

PS: Facebook działa na złość twórcom i wyświetla najpierw posty znajomych i rodziny. Jeśli nie chcesz żeby coś mojego ci umknęło, proszę zaobserwuj mój fanpage tak, aby moje posty wyświetlały się tobie najpierw. O, tak jak na zdjęciu poniżej.

Fot. Zoltan Tasi, Unsplash.com

Dodaj komentarz