Bestiariusz myśli #5

 

Rzeczy oczywiste dochodzą do człowieka chyba za późno,
tak myślę.
Przecież jakim przywilejem i oświeceniem jednocześnie jest uświadomienie sobie, że jest się człowiekiem wolnym,
i w końcu dopuszczenie do siebie myśli, że nie jest twoim obowiązkiem bycie towarzyskim. Że nie jest przymusem utrzymywanie jakichkolwiek kontaktów z ludźmi, którzy są toksyczni, tylko dlatego, że są to znajomi od lat.
Że (napiszę krótko) jeśli ktoś ciebie po prostu wkurwia, to nie musisz z nim przebywać. Nie musisz udawać, że rozmowa się klei, że tego kogoś lubisz, że hehehe, że hihihi, że jest sympatycznie. Nie kurwa, nie jest.
Rzeczy oczywiste dochodzą do człowieka z pewnością za późno. Gdyby ludzie sobie wcześniej uświadamiali, że cisza samotności jest lepsza, niż sztuczność dźwięków rozmowy, oszczędziliby sobie lata presji, stresu, napięcia, irytacji.

*

Coraz mniej rzeczy i wydarzeń z tzw. rzeczywistości jest wartych komentarza. Nie mam zamiaru tej myśli rozpisywać, bo wpadnę w szał.

*

Rozumiesz? Rodzi się dziecko. Nowe życie. Czysta kartka papieru. Istota, która jest nieskażona. Nie wie, że istnieje. Działa na automacie.
Kto ten automat jej zamontował?
Ja nic nie sugeruję, tylko pytam.
A pytań jest coraz więcej.
Narodziny nowego życia mnie jakoś ostatnio fascynują.

*

Jedno zdanie odnośnie celebrytów i “gwiazd”. Ludzie narzekjący na ich bezczelność, atencyjność itp. powinni kupić Glocka 19 i strzelić sobie w łeb. Hipokryzja wylewa się tutaj hektolitrami, bo to ci właśnie ludzie okrzyknęli celebrytów celebrytami, a gwiazdy gwiazdami. Okrzyknęli ich ludźmi lepszymi od nich samych, ludźmi sławnymi, a potem narzekają, że takie ścierwo jest promowane,
kiedy to właśnie oni sami ich promują.

*

Myślę, że powinniśmy dążyć do tego, aby w momencie, kiedy za kilkadziesiąt lat zadamy sobie pytanie “Kim jestem bez Instagrama i Facebooka?“, nie odpowiemy “Nikim“.

*

Teoria, że POTEM nie ma nic, zaczyna mnie coraz mniej przekonywać. Uwaga.
Zdanie
Nie ma nic.
można przekształcić na
Jest pustka.
Sens zdania jest zachowany.
Uwaga x2.
Zdaje się, że wszystko co znamy, ma jakieś granice, ramy. Pustka też je ma. Musi ona BYĆ W CZYMŚ, żeby istniała (np. puste pudełko).
Więc nawet, jeżeli POTEM ta pustka jest, to możliwe, że poza nią istnieje dalsza część (nazwijmy to) podróży. Wystarczy rozbić ścianę pudełka, żeby zauważyć, że na zewnątrz jest coś więcej.

Nie jestem astrofizykiem, fizykiem, chemikiem itp. Możliwe, że coś przeoczyłem. Sądzę jednak, że każdą teorię warto tworzyć, nawet gdyby miała być obalona w dziesięć minut.

*

Idę przez kąpiące się w deszczu Katowice.
Na rynku stoją długie stragany z włoskim jedzeniem. Zapachy serów oraz przypraw wypychają mi nos i przenoszą do słonecznej Italii, gdzie piję wino na tarasie z widokiem na Koloseum. Przy jednym straganie siedzą dwie młode, piękne Włoszki i śpiewają coś w swoim języku
nie zwracając uwagi na to, czy ktoś im się przygląda,
czy ktoś słucha.
Śpiewają z taką lekkością i radością w głosie, że mógłbym ich słuchać cały dzień, nawet jeśli ta piosenka jest o śmierci, głodzie i chorobach.
Tak właśnie wygląda kobiecość, delikatność i stan o nazwie “jestemkobietąwrażliwąisiętegoniewstydzę”, myślę.
Deszcz pada. Ludzie się chowają. Śpiew Włoszek cichnie za moimi plecami.
Jest dobrze.
Jest bardzo dobrze.

*

“Sen we śnie”

Z pocałunkiem pożegnania,
Kiedy nadszedł czas rozstania,
Dziś już wyznać się nie wzbraniam:
Miałaś rację – teraz wiem –
Życie moje było snem,
Cóż, nadzieja uszła w cień!
A czy nocą, czyli w dzień,
Czy na jawie, czy w marzeniu –
Jednak utonęła w cieniu.
To, co widzisz, co się zda –
Jak sen we śnie jeno trwa.
Nad strumieniem, w którym fala
Z głuchym rykiem się przewala,
Stoję zaciskając w dłoni
Złoty piasek… Fala goni,
A przez palce moje, ach,
Przesypuje mi się piach –
A ja w łzach, ja tonę w łzach…
Gdybym ziarnka, choć nie wszystkie,
Mocnym zawrzeć mógł uściskiem,
Boże, gdybym z grzmiącej fali
Jedno ziarnko choć ocalił!…
Ach, czy wszystko, co się zda,
Jak sen we śnie jeno trwa?

~ Edgar Allan Poe

Fot. Jonatan Pie, Unsplash.com

Dodaj komentarz