Człowiek zanuża się cały i otwiera oczy. W mętnej dali zauważa, jak z morza wychodzi kobieta, która jeszcze przed chwilą wbiegła do niego, tworząc wokół siebie fale. Cisza. Taka ciepła, kojąca i przyjemna. Gdyby mógł, to zostałby w niej na długo lub na zawsze. Czas zwolnił, a on najada się swoją lekkością.
Spogląda w górę i dostrzega rozbite promienie słońca. Po chwili dochodzi do niego, jak bardzo nie chce wypływać na powierzchnię. Nie ma po co.
Mimo tego, że tę myśl człowiek miał w sobie od lat, teraz uświadamia sobie, w jak wielką obojętność jest ubrany. Tam, na zewnątrz. Ma wrażenie, że otoczenie chce, aby zatroszył się o to, co nie jego. Nie jego system, nie jego wartości, idee, tradycje, święta. Był częścią układanki. Pikselem na fałszywym pasku informacji. Kartką z podpisem, że coś popiera. Przytakującym uśmiechem. Udawanym podziwem banału. Uczestnikiem marszów. Tancerzem pod muzykę, której nie słyszy. Głosem krzyczącym to, co inni krzyczą.
Tylko że człowiek
nie chce.
I dziwi go to, że inni chcą.
Przecież koniec końców jesteśmy tylko echem swojego pierwszego wdechu, pomyślał.
________
Fot. Dynamic Wang, unsplash