Wdech

15.03.2020

Gdy idziemy, trzymamy się całymi dłońmi. Przeplatamy wszystkie palce, by po chwili trzymać się tylko jednym z nich. Tak na zmianę, bo kiedy nie wieje wiatr, ciepło czuć tak intensywnie, że na skórze pojawiają się krople potu. To nic. To nie ważne.
Idziemy pod górę, aż w końcu szczyt. Wokół zalesiony teren, pomnik jednego ze świętych i horyzont. Potężny, piękny, ozdobiony Beskidem Śląskim. Przed nami, w dole, miasta i wsie. Ale nie dobiega nas z nich żaden dźwięk. Żaden. Cisza. Siadamy na ławce. Najlepszy widok. Milczymy.
Wiatr podnosi włosy Kasi. Gdybym potrafił, właśnie teraz bym ją namalował. Siedzi z zamkniętymi oczami, łapiąc twarzą promienie słońca.
Ściągam z niej
wzrok
i patrzę w dal. Po chwili sam opuszczam powieki, jak kurtyny po skończonym spektaklu, chociaż świat serwuje nam właśnie wspaniałe przedstawienie z kolorów. Chce mi się żyć, mówi Kasia i siada bliżej mnie. Dociskam ją mocno do siebie, a ona opiera głowę o moje ramię.
Biorę głęboki wdech i czuję, że jest on jednym z najlepszych w moim życiu. Teraz, w tym czasie, doceniam go jak nigdy.
Jest ciepło. Słońca i Jej.
Jest cisza. Nasza wspólna.
Jest wilgoć. Na dłoniach
i ustach.
Lekkość. Tak dawno jej nie czułem.

Dodaj komentarz