Moja doba od lat ma godzinę więcej. Czuję się w niej bezpiecznie, bo nie dzieje się w niej nic, tak jak we mnie przez resztę dnia. Czarne chmury, mury, chodniki, ławki, umysły.
Przed światem nie chroni mnie nic. Ciebie też.
Nie zrozum mnie źle. Ostatnią rzeczą, którą chcę, to sprowadzenie cię do miejsca, w którym ja teraz jestem. A jest to miejsce dziwne, zdaje się, że nierealne. Chociaż co jest realne?
Ostatnio dotarło do mnie, że prawda, to pojęcie bardzo zdradliwe, fałszywe, brudne. Każdy interpretuje ją jak chce. Zupełnie tak, jak uprzejme zachowanie kobiety wobec faceta. Jedni będą spuszczać się z ekscytacji, że kokietuje, a drudzy nie będą widzieć nic więcej, jak tylko uprzejmość właśnie.
Dziwne miejsce. W nim jestem. W nim widzę migające obrazy, które przysłaniają wszystko. Dosłownie. W każdym z tych obrazów jest wiele nieznajomych twarzy. Nawet, gdy patrzę w lustro, widzę kogoś, kogo nie znam. Nie ma w nim mnie.
A może nie ma mnie w ogóle?
Jest tyle rzeczy, o których można myśleć. Tyle rzeczy, o których myśleć trzeba. Wiem, że one są, tylko że za mgłą, którą mam pod powiekami, i jedyne, co mogę zrobić, to chwycić tę mgłę. Myśli, których powinienem sięgać, nie sięgam i w dupie już mam sięganie po nie.
To myśli nie moje. Ktoś je tam postawił i sądzi, że się nimi zaopiekuję.
Ktoś się kurwa pomylił.
M.
_______________
*Ernest Hemingway