Znikanie

Podszedł do mnie po cichu, ukrywając w dłoniach coś niewielkiego. Na jego twarzy malował się uśmiech, mówiący, że zaraz czeka mnie coś, co odmieni moje życie, czego się nie spodziewam, co zburzy mój dotychczasowy świat, i spowoduje, że będę innym człowiekiem.
Siedzę na ziemi, więc stanął przede mną tak, żebym widział wszystko wyraźnie i nie przegapił niczego. Łatwo przegapić to, co najważniejsze.
Patrzę na jego dłonie, a on rozsuwa je po chwili, jakby bał się, że to, co ma w środku ucieknie lub odfrunie. Rozsuwa dłonie bardziej, a w środku
mała, biała piłka.
Piłka jest zabawkowa, imituje tę do golfa. Wpatruję się w nią z oczekiwaniem jakiegokolwiek efektu, gdy nagle on wykonuje dziwne ruchy, jak gdyby jego ręce były dwoma wężami, oplatającymi się, tańczącymi obok siebie, a potem „Bandi, dandi, bu!”,
trzyletni Jaś rzuca zaklęcie
i wyrzuca piłkę za siebie,
do drugiego pokoju.
Nie ma!”, dodaje z głośnym śmiechem, a do mnie dochodzi, że właśnie byłem świadkiem prawdziwej magii.
Mimo tego, że piłka robi hałas, odbija się od mebli, od podłogi, i podryguje jeszcze wielokrotnie zanim się zatrzyma, oboje wierzymy w to, że zniknęła.
Zniknęła, bo my tego chcemy;
bo nie chcemy jej widzieć i słyszeć;
bo nawet jeśli przez przypadek w nią kopniemy, to nie kopniemy w nią, tylko w „twardy kawałek powietrza”.
Zniknęła, bo po prostu nie była już nam potrzebna.

Ja
dla mnie
też zniknąłem.
Czy nie byłem sobie potrzebny?
Czy jest to możliwe, żeby zostawić gdzieś siebie i dalej żyć, ale nie
być?
Oczywiście. Wtedy dopiero paradoksalnie stajemy się niewolnikiem życia; jego pieniędzy, kredytów, mediów, nałogów, problemów, informacji, dezinformacji, kurewstwa, zepsucia i religii. Chociaż wrzuciłbym ją do jednego worka z kurewstwem i zepsuciem.

Zniknąłem i zostały po mnie tylko słowa, rozsypane, zburzone, jak zamek z piasku.
Słowa jak piasek. Trudno z nich coś ulepić, kiedy są suche, dlatego zazwyczaj czekam, aż zwilgotnieją emocją, uczuciem, doświadczeniem, nostalgią, szarością, łzą. Wtedy pisanie ma największy sens. Wtedy pisanie, jest prawdziwym pisaniem. Wtedy piszę.

Bandi, dandi, bu!”, wykrzyczał Jaś wymyślone przez siebie zaklęcie i oboje uwierzyliśmy w inną wersję rzeczywistości.
Jaka jest twoja?

Dodaj komentarz