Ostatnio mam dziwne, demoniczne sny.
Chociaż czy o snach można powiedzieć, że są dziwne? Sugerowałoby to, że są też sny normalne, klasyczne, mieszczące się w jakichś normach. Czym jest normalny sen? Czy to ten, który przedstawia rzeczy normalne dla nas spoza snu? Rzeczy niedziwne, bo niedziwność jest czymś bezpiecznym. Niedziwność nie intryguje. Nikt rano nie budzi się i nie mówi “ale miałem niedziwny sen“.
Tak czy inaczej…
Jednej nocy nie potrafiłem odgonić się od wielkiej, czerwonej, aczkolwiek pięknej, baby z rogami, która chce przytulić mnie swoimi twardymi, czerwonymi ramionami. Przyciąga mnie do siebie jakąś siłą, która mnie dusi i jednocześnie daje miłość. Z jakiegoś powodu wiem, że to Lilith. Wyłania się z piekielnej ciemności, potężna niczym grecki tytan Kronos, i gdziekolwiek nie postawię nogi, wpadam w jej sidła.
Innej znowuż nocy, wczorajszej, byłem w świecie opustoszałym, po apokalipsie.
W świecie, jaki widzimy w doskonałej grze The Last of Us. Podkreślam – w grze, a nie w poprawnym politycznie serialu. Pozbawione okien wieżowce zieją grozą, zalesione ulice kryją bestie, które zjedzą mnie, kiedy tylko odwrócę wzrok, a na dachach czyhają ostatni ludzie, którzy z karabinami w dłoniach i głupim pseudonimem wyszytym na ramieniu czekają, żeby ustrzelić mój wielki łeb. Idę powoli i czasami udaje mi się nawet zebrać jakieś łupy i spuścić komuś śmiertelny łomot. Pięściami. Bo kiedy chwytam za broń, to spust jest cienki jak włos. Muszę nacisnąć go paznokciem, co nigdy mi się nie udaje.
Pusty świat, w którym niczego nie trzeba pilnować, poza własnymi czterema literami.
A propos pilnowania. Widziałem dzisiaj moje zdjęcia sprzed dziesięciu lat. Wpadły mi przed oczy przez przypadek. Na zdjęciach jestem w starym samochodzie. Obok mnie, za kierownicą mój kolega. Był rok 2014, a my dorabialiśmy w pewnej firmie, w obcym mieście na parkingu marketu pilnując wielkiego namiotu z rzeczami na wyprzedaży. Łatwa robota. Masz siedzieć i patrzeć, czy ktoś nie kradnie. Było ciemno. Obok nas świeciła jedna latarnia, a stare kamienice wokół spały pod czarną kołdrą. Czytanie książki w takich warunkach odpada. Nawet bezmyślne przeglądanie internetu nie wchodziło w grę. Nie mieliśmy jeszcze smartfonów. W upalną noc, przy otwartych oknach rozmawialiśmy, a potem rozmowa się skończyła, tak samo jak życie dookoła i nasza energia. Dogadaliśmy się więc, że będziemy spać na zmianę, po godzinie. Była 23:00. Najpierw spał On. Obudziłem Go punktualnie, co do sekundy. Potem zasnąłem ja.
Potem zasnąłem ja.
Potem…
Potem, jak porażony prądem, obudziłem się samoistnie i zobaczyłem, że On też śpi. Kurrrwa, zaszeptałem pod nosem i dostrzegłem, że wokół namiotu ktoś krąży. Wziąłem Jego latarkę i oślepiłem mocno intruza. Ten uciekł. Zniknął za rogiem. Rozejrzałem się dookoła i znowu cisza. Byłem sam. W tę cichą, bezwietrzną noc bez snów.
A może,
w ogóle się wtedy nie obudziłem.
Może wszyscy śpimy i nikt niczego już nie pilnuje.
M.
Podoba ci się moja twórczość? Postaw mi kawę klikając tutaj, kup moją książkę w papierze tutaj, albo w wersji ebook bądź audiobook tu.
Fot. Joseph Sharp, Unsplash