Tydzień w plecy 34: Patrol

Pod moim blokiem skończył się remont skrzyżowania. Rok notorycznego hałasu spowodował, że chyba się do niego przywiązałem, i teraz, kiedy jest cisza, nie potrafię się w niej odnaleźć. Mam wrażenie, że po tych wszystkich wrzaskach, koparkach, zdzieraczach starego asfaltu dopadł mnie syndrom sztokholmski i od tej pory do porannej kawy będę sobie przy uchu odpalał wiertarkę z udarem.
Jest więc nowa droga, nowe linie, ale zostałem stary ja, pamiętający jeszcze starszą drogę, z ogromną ilością zieleni zamienioną teraz na ledowe latarnie. Chociaż ujmując to pozytywnie: zieleń została zamieniona na nowe miejsca pracy. Jestem przekonany, że chętnych na ten etat nie braknie. Może jakiś przejeżdżający polityk będzie chciał dorobić, albo któregoś ranka zrobi tu sobie przystanek pielgrzymka. Nawet jeśli oba scenariusze się nie sprawdzą, to podobno kurwiszonów nigdzie nie brakuje.
Używam tego jakże brzydkiego słowa nie bez przyczyny. Rozbawiła mnie ostatnio sytuacja/afera z krążącymi po miastach tzw. „szon patrolami”. Tych, którzy się jeszcze nie domyślili, spieszę poinformować, że owo „szon” jest właśnie skrótem od „kurwiszon”. Zostawmy jednak te ohydne wulgaryzmy i skupmy się na tym, co w całej tej sytuacji jest najciekawsze, gdyż największe oburzenie i poruszenie w internecie okazali ci wszyscy patrioci, religijni rebelianci, obrońcy granic, ale swojej klawiatury. Fala wpisów o tym, że co to się z tą młodzieżą dzieje, że POLSCY nastoletni chłopcy robią zdjęcia nastoletnim dziewczynom, które według nich są zbyt skąpo ubrane, a potem te zdjęcia publikują.
Dziwne. Myślałem, że Polacy takich rzeczy nie robią. Myślałem, że polskie kobiety są gnębione tylko przez imigrantów, bo tak przecież mówią media, prawda? PRAWDA?
Nie widziałem ani jednego przedstawiciela szon patrolu, ale nawet jeśli gdzieś krążą, to czy pilnowanie przez tych chłoptasiów ubioru dziewczyn, kobiet nie przypomina wam czegoś?

Nie staję po żadnej stronie. Nie bronię ani jednych, ani drugich. Odcinam się od każdej grupy, zbiorowości reprezentujących coś wspólnie. Jest mi z tym wygodnie. Lubię jednak od czasu do czasu wytykać hipokrytom ich hipokryzję, obojętnie z której strony świata geograficznie czy politycznie są. Lubię to robić szczególnie tutaj, kiedy nie muszę na nich patrzeć i słuchać ich pierdolenia.

Na moim osiedlu jest więc nowa droga. Powstała w brudzie, trudzie i hałasie. Świeża, wyremontowana. Jeszcze pusta i gładka. Zupełnie jak mózgi tych, którzy patrolują wszystko, tylko nie własną logikę.

M.

Podoba ci się moja twórczość? Możesz postawić mi kawę klikając tutaj, kupić moją książkę w papierze tutaj, albo w wersji ebook bądź audiobook tu.

Fot. Dmitriy Zarivniy, Unsplash

Dodaj komentarz