No i jest – pierwszy śnieg. Znak, że udało się dożyć do kolejnej zimy albo że się dożyło, nieszczególnie się o to starając. Czy znaczy to również, że bez większego wysiłku może nam coś wyjść? Spróbuję nie przyłożyć się do kolejnego zdania. Jeszcze nie do tego. Do kolejnego. Cholera, to nie wyjdzie. Musiałbym postarać się o to, żeby nie starać się zbytnio, a to od razu gmatwa sprawę. Dokładnie tak samo, jak pogmatwane są ścieżki Warszawy, po których w niemalże kompletnych ciemnościach błąkałem się z Kasią w tym tygodniu, żeby trafić na Torwar, gdzie grał Marilyn Manson. Szybka wysiadka z autokaru, szczęście, że wystrzeliliśmy pierwsi, i nagle smutek, bo zamiast zbliżać się do hałasu i świateł pod Torwarem, mijamy ambasadę Hiszpanii, rezydencję ambasadora Japonii, wbijamy się w mroczne blokowiska, okrążamy jakiś pustostan, niczym zwierzęta nocy prześlizgujemy się przez park, prawie włamujemy się do szczelnie zamkniętego stadionu Legii, i kilka kroków dzieli nas od zanurzenia się w jakimś stawie. Postanawiam od tej pory zabierać ze sobą na koncerty kajak. Chociaż z tego, co słyszę całe życie, moje buty i ich wielkość wystarczą do wiosłowania (gdybym tylko był na Titanicu… Biedni ludzie).
Swoją drogą – autokarową formę podróżowania ponownie odstawię na lata. Wilgoć pocących się ciał i wyziewów śpiących pasażerów osiadała mi na twarzy tak bardzo, że skraplała się i spływała wszędzie, tylko nie do uszu, a szkoda, bo może nie musiałbym przez całą trasę słuchać pierdolenia jakiejś pary poznających się dwudziestolatków, siedzących tuż za mną. “A ja pracuję tam i tam“, “a ja kocham mojego barbera“, “a ja to zaliczam wiele koncertów“, “a ja też“. Tylko ja, ja, ja, ja. Tylko wajb, floł, najs i to pierdolone zmiękczanie słów typu: “zakochałam SJE“, “szeSC razy“, “sJedzJałam“, “widzJałam CJE“.
Nie było ucieczki.
Autokar, autokar, autokar i te częste przystanki na toaletę, jakbym jechał do sanatorium na Kamczatce…
Gdzie ja to skończyłem? Ach tak, pierwszy śnieg. Teraz należy czekać na pierwsze twarde lądowanie (co nie zdarzyło mi się od lat), oraz pierwszą, soczystą, podnosową „kurwę” przy odśnieżaniu samochodu. Ile i jakie pierwsze razy czekają mnie jeszcze tej zimy, wie tylko stado bałwanów, które mnie do tych pierwszych razów zmusi. Nie bądź wśród nich.
M.
Podoba ci się moja twórczość? Możesz postawić mi kawę klikając tutaj, kupić moją książkę w papierze tutaj, albo w wersji ebook bądź audiobook tu.
Fot. Aditya Vyas, Unsplash