Nie śpię już. Przeskoczyłem przez mur ze snów świata, z hukiem budząc się na zawsze. Za murem nocne niebo, cisza, ty, i moje oczy w szczegółach twoje piękno widzące. – Mateusz Jańta
Zamykam oczy i pozwalam, by szum chłodnego wiatru przenikał mnie, zmywając rozczarowanie. Czymkolwiek jestem, znikam, znikam, znikam. – Mateusz Jańta
Ciemność powiek nie wystarcza. Świat dobija się do mnie swoją szarobiałością. Jak mam ufać kolorom, kiedy nawet one lubią widok krwi? Potrzebuję otchłani. Tak bardzo jej potrzebuję. – Mateusz Jańta
Chcę zapamiętać jej twarz na zawsze. Spokojne ruchy, nie spieszącą się każdą cząstkę ciała. I dźwięk najbardziej kobiecego na świecie “Dziękuję”, gdy podniosłem jej okulary, które upuściła na ziemię, a obok nich i mnie upuszczając,Czytaj dalej
Każda nuta jak łza. Jak łza każda nuta. Pływamy w niekończącym się dźwięku, tak rzadko zgrywając się nawzajem. Melodia. Pętla. I pętla, co melodią nie jest. – Mateusz Jańta
ulotność rzeczy (nie)istniejących.
Poranek jest rześki. Na zmianę ubiera delikatnym wiatrem moją skórę w ciarki, po czym zdejmuje je z niej wyraźnymi promieniami słońca. Idę przez park. Może to on idzie przeze mnie. A może nic ani niktCzytaj dalej
Mały, mały człowiek
[…] Był więc mały, mały człowiek. Z wnętrzem mniejszym niż on sam. A w tym wnętrzu, ciasnym, dusznym, siedział w garniturze pan.
Zasnąłbym, zasnęlibyśmy chętnie. A potem śniłbym, śnilibyśmy głęboko, głębiej, dogłębnie. Sen siódmy, ósmy, dziewiąty. Dwie góry i ja między nimi. Ciszę sobą przebijam. Brak słów, a nasze oczy krzyku pełne. – Mateusz Jańta
Modły głośniejsze od myśli. Sezonowość świata zabija wszystkich. Pustynia umysłów, a potem bez umysłów pustynia. Płoniemy, mimo że pada gęsty deszcz. – Mateusz Jańta
Iluzja istnienia
Jest trzecia w nocy. Nie mogę spać, mimo tego, że wokół cisza i na zewnątrz nie ma niczego, co mogłoby mi przeszkodzić w zanurzeniu się w głębokim śnie. Ale to tylko na zewnątrz… Chcę napisać,Czytaj dalej