„Zawsze będę cię kochać”. Pamiętam, jak Ania powiedziała do mnie te słowa, po czym wsiadła do swojego samochodu i odjechała, a ja poczułem największą samotność, jaka istnieje. Poczułem, że utraciłem coś, co budowało mój świat. Gdy stałem już sam na parkingu pod naszym blokiem, wiedziałem, że mieszkanie, do którego zaraz wrócę, nie będzie tym samym mieszkaniem. Miałem rację. Już na samym progu zapach był inny niż zwykle. W pokoju gościnnym wziąłem ostatni wdech jej perfum, a potem nic, pustka. Między ścianami, które dekorowaliśmy wspólnymi przeżyciami, nie unosił się żaden ślad po najwspanialszej kobiecie, jaką spotkałem. Usiadłem wtedy na podłodze i nie mogłem uwierzyć w to, jaka cisza mnie otacza. Ania kochała ciszę. Pragnęła jej po ciężkich godzinach w swoim wydawnictwie. Sama była cicha jak kot, jednak jej sporadyczny szelest uspokajał mnie i przypominał, że w mieszkaniu jest drugie życie, czekające i gotowe do tego, żeby rzucić wszystko i wtopić się w moje ramiona. Cóż, to życie w końcu przestało czekać. Nie odpowiedziałem jej. Nie powiedziałem, że też ją kocham i będę kochał. Zastanawia mnie, czy gdybym to zrobił, coś by to zmieniło. Ale potem już było za późno.
Zawsze, ku*wa, jest za późno.
2 miesiące ago