Słowa

Siedzę w pociągu. Za oknem ulewa, las, mgła. Kończy się zima, a ja czuję że we mnie wraca jesień.
Szaro-brązowe myśli.

Z niewiadomych mi przyczyn wielką ulgę da mi, jeśli napiszę, że ze słowami mam ostatnio problem. Jednocześnie żadnej ulgi to nie daje. I nie, nie chcę powiedzieć, że nie potrafię słów znaleźć. Potrafię, ale nie widzę w tym szukaniu sensu. Znasz to uczucie? Możesz powiedzieć dużo, ale wiesz, że jak powiesz, to słowa trafią w eter. Nie ważne kimś jesteś. Twoje słowa znikną, i nie zostaną w ludziach, ani nawet w jednej osobie. Nie wiadomo jak bliska by nie była.

Ulewa, las, mgła. Wdech. Wydech.
Chcemy mówić to, co czujemy, ale nie czujemy niczego. Wylewamy więc z siebie patetyczne eseje upchane we wzniosłości, w „ochy” i „achy”, udając że nasze serca jeszcze coś pobudza i przyspiesza ich bicie.

Nie wierzę w nic, co ostatnio słyszę.
Słowa się skurwiły. Wszystko działa na instynktach. Jakie to tanie.
Ciche dni świata są zwiastunem głośnych nocy.

Jest za dużo słów. Za dużo.

Dodaj komentarz