Tego wieczoru szybkim krokiem pokonała cały dom nie witając się z nikim. Rzuciła drogą torebkę w kąt, puściła wolne piosenki „Coldplay” i w trampkach wskoczyła do łóżka. Zniechęcenie. Ponoć każda kobieta zna tę scenę. Pytasz czy została zraniona? I tak i nie. On jej nic złego nie zrobił… no właśnie… nic nie zrobił, w ogóle.
Zero zainteresowania jej osobą i jakichkolwiek reakcji.
Zasnęła zostawiając na poduszce ślady czarnych od tuszu łez.
*
Prawie dwa lata piszę bloga i dziś już nie potrzebuję zaglądać w statystyki lub w wiadomości od was żeby utwierdzić się w przekonaniu, że nie ważne jakim koksem, łajzą, cwaniakiem, suką, cichą, skrytą osobą jesteś… każdy dąży do tego żeby znaleźć spokój, ale przy drugiej osobie.
Myślałem żeby właśnie w tym zdaniu napisać coś, że „dziś tylko sukces, kariera itd., a o miłości się nie myśli”, ale to byłaby głupota, bo samorealizacja dziś jest cholernie ważna. Ale z czasem osiąganie sukcesów nie jest takim priorytetem, gdy nie masz komu się nimi w cztery oczy pochwalić i wiesz, że nie usłyszysz „Jestem z Ciebie dumny/a”.
Tysiące wyświetleń tekstu, awans w zasranym korpo, podwyżka, kolejny medal nie będzie smakował już tak dobrze jak ten pierwszy, gdy miałeś w dupie otoczenie i byłeś skupiony tylko na zdobyciu właśnie go. Kiedy osiągniesz cel, kiedy zaczniesz zauważać, że wychodzi ci to co sobie zamierzyłeś i masz świadomość, że kolejne wyzwanie to będzie tylko wyzwanie, które w końcu się uda zaczniesz odczuwać pewną pustkę, czegoś ci zacznie brakować. Ok, uszczęśliwiasz siebie sukcesami, ale ludzie mają to do siebie, że muszą dzielić się swoim szczęściem. Nie dlatego, że są chwalipiętami, tylko dlatego, że chcą usłyszeć „Dobra robota!”. Chcą być docenieni… nawet kiedy nie osiągają żadnych spektakularnych wyników w czymś.
Z tym jest dzisiaj duży problem. Ludzie nie osiągając dużych rzeczy zaczynają myśleć, że w porównaniu do innych (tych co kolekcjonują sukcesy) są mniej warci. Bzdura. Doceniać można inne rzeczy. Kobieta chce usłyszeć, że świetnie dziś wygląda w tej kremowej sukience, którą ubrała właśnie dla niego, a kolczyki bardzo pasują do jej uśmiechniętej twarzy, że świetnie się z nią rozmawia, że nie jest pusta i że zapiekanka, którą zrobiła na obiad to była najlepsza zapiekanka w dziejach świata i kosmosu. Facet chce usłyszeć coś podobnego, pomijając sukienkę i kolczyki. Wyobraź sobie świat bez ludzi. Jesteś tylko ty. Starałbyś się o wyższe wykształcenie, świetną sylwetkę, publikację książki czy o cokolwiek innego? Wątpię.
I nie tylko o sukcesy chodzi…
Myśli, poglądy, to jak nam minął dzień, to jak nas ktoś wkurwił, rozbawił, te informacje muszą mieć gdzieś ujście, bo może i żyjemy dla siebie, ale przeżywamy momenty najchętniej z kimś.
Te wszystkie wina na dachach, pikniki w spoconych po wędrówce na szczyt góry koszulkach, romantyczne kolacje przy waflach ryżowych, bo ktoś zapomniał iść po zakupy, wspólne czytanie książek, leżenie pod kocem przy ogniu i grzańcu, to wszystko wydaje mi się, że smakuje bardziej w towarzystwie.
Mówi się, że lepiej kochać przez chwilę, a potem zostać zranionym niż nie kochać w ogóle. Czy to prawda? Zostawiam tobie do przemyślenia.
*
– Kawa, herbata? – zapytał.
– Wino. – odpowiedziała stanowczo.
– Ostatnio się zastanawiam, czy jakikolwiek związek z kimś ma sens.
– Nie wiem. – nalał im do pełna – ale wiem, że z każdego w jakim się było, trzeba wyciągnąć lekcje.
Ten pierwszy jest najlepszy, bo sądzimy, że będzie na zawsze. Chuja prawda. A każdy kolejny jest także piękny, bo wiemy, że w końcu skończy się tak samo jak ten pierwszy i przyjdzie następny, świeży. Nowe doznania seksualne, nowe pasje, nowe miejsca, nowe wyznania. Tyle mnie nauczyło jak na razie życie. Pij, ja zamknę okno, bo zaczęło lać.
Wzięła kilka łyków, ale milczała. Słychać było tylko krople deszczu uderzające o parapet.
– Ostatnio doszedłem do jednego wniosku. – ciągnął dalej – Czasami lepiej tylko myśleć o kimś, niż się z nim wiązać. Lepiej mieć wyidealizowaną wizję tej drugiej osoby w głowie, niż zepsuć ją prawdziwą wersją.
Znam taką jedną. Uroda retro, przepiękna. Myślałem o niej przez kilka lat, co najmniej raz na godzinę. W myślach kręciłem sobie idealny film w którym byliśmy głównymi bohaterami. Wiesz… jak Aragorn i Arwena z „Władcy pierścieni”. Okazało się, że w rzeczywistości była zwykłym trollem, któremu trzeba było uciąć łeb… raz na zawsze. Dziś już jej nawet nie wspominam.
– Wy faceci wcale nie jesteście lepsi. – dopiła i od razu dolała sobie wina.
– Zaczyna się. – powiedział z typowym dla tych słów grymasem twarzy.
– Wiesz… śmieszne jest dla mnie to, że tak wiele facetów kryje się z tym, że o kimś myśli. Każdy zapytany o to czy ma kogoś na oku, to albo faktycznie nie ma, ale to się rzadko zdarza, albo odpowie kłamiąc, że nie skądże. Potem wraca do domu i jak cipka zwija się w łóżku myśląc o tej jedynej, swojej księżniczce. Aż w końcu przyjeżdża ten, który ma tej odwagi więcej i układa sobie z nią życie. A cipka dalej płacze…
– Gwarantuję Ci, że w takiej sytuacji, ten gość szybko znajdzie sobie kolejną kobietę o której będzie marzył.
– No właśnie, w tym problem. W dzień wszyscy bronimy się przed tymi tematami, a wieczorami i tak każdy o kimś rozmyśla…
Bardzo ciekawy artykuł. Przemyślenia trafiające. Może nie z kazdym argumentem się zgadzam, ale ze statystyczna większością – tak. Gratuluję! I już czekam na następne ;( pozdrawiam!
Faktycznie nie chodzi o chwalenie, a jedynie o dumę i tu się całkowicie zgadzam. Za to temat płaczu po nocy- jeśli gonisz, a zadasz sobie dużo do ogarnięcia- wówczas nie ma czasu na płacz czy rozmyślania… substytut miłości- praca, cele. Taki mamy świat. Zimny i pędzący na “szczyt”. Ciekawe jest to, że najczęściej na samej górze jest samotne dno…