List #2

Mam w głowie tyle myśli.
To ohydne uczucie. Gdy nie myśli Ci się nic, czujesz się pusty. Gdy myśli za dużo, wiesz, że coś Cię wypełnia, ale nie wiesz co. Przez to wrażenie pustki jest jeszcze większe. To tak, jakbym czuł ciężar ukochanej osoby w ramionach, ale jej nie widział.
Tak też się czuję teraz. Mam w sobie coś, a jednocześnie czegoś nie mam. Nie potrafię tego inaczej nazwać, wybacz.

Mam w głowie tyle myśli.
Niektóre z nich są bardzo dziwne. Zastanawia mnie na przykład, czy świat zazdrości nam tego, że jesteśmy ludźmi. Jak myślisz?
Czy rzeka cierpi, bo nie może dotknąć Cię, tak jak ja dotykam?
Czy wiatr potrafi ze złości zawiać mocniej, bo nie może chwycić w garść Twoich włosów?
Czy promień słońca grzeje bardziej, bo stara się dotknąć Twojej szyi, jak ja to robię bez trudu, z łatwością i przyjemnością?

Tyle myśli…
Ostatnio nauczyłem się tęsknić. Za wszystkim, nawet za godzinami. A są takie, które zawsze już będą kojarzyły mi się tylko z Tobą. Pierwsza, druga, trzecia w nocy. Czasami wydaje mi się, że tęsknota potrafi uzależnić, i łakniemy jej, mimo że wprawia nas w stan, w którym odpada znaczna część naszego serca.
Tak, dobrze jest potęsknić. Widzimy wtedy, że jest jakaś rzecz, miejsce, istota, która należy do nas, i która samym swoim byciem daje nam spokój, pewność, że mamy do czegoś lub kogoś wracać.
Gorzej, gdy tego kogoś nie ma. Istnieje, ale już nie w naszym świecie, tylko czyimś. Wtedy tęsknota, to powolna śmierć.

Nie wiem dlaczego, ale przypomniałem sobie właśnie, jak chciałaś zrobić mi niespodziankę, i pod koniec mojej zmiany pojawić się w miejscu, gdzie pracuję. Powiedziałem Tobie, żebyś tego nie robiła. Nie potrafiłem składnie wyrazić dlaczego. Dziś potrafię. Otóż nie lubię, gdy ktoś dla mnie bardzo istotny, pojawia się w miejscu nieistotnym dla mnie w ogóle.
Nie mogłabyś zostawić tam swojej energii. Ona jest dla mnie ucieczką od tamtego miejsca, które swoją drogą nie zasługuje nawet na Twój zapach.

A zostawiasz go wszędzie.
W wąskich uliczkach miast, po których chodziliśmy, w parkach, w restauracjach, na rynku, na którym nocą tańczyliśmy bez muzyki.
Wszędzie.
Nie mogę sobie z tym poradzić.
Najchętniej nie wychodziłbym z domu, by go nie czuć. Ilość myśli wtedy rośnie.
Jutro kolejny dzień, a ja znów będę na nogach przed słońcem,
przed światem.

Ściskam.
Mateusz.

Dodaj komentarz