List #6

Piszę powieść, wiesz? Mam nadzieję, że mocno poruszy rynkiem. Tak, to jest bardzo mocna historia i uwierz, że żadne z nas nie chciałoby jej przeżyć.
Piszę powieść, ale poza powieścią nie chce mi się nic pisać. Nie chodzi o to, że nie mam nic do powiedzenia. Mam mnóstwo teorii i słów „w rękawie”, ale uważam, że niektóre słowa powinny czekać na swój czas i swoje miejsce. Bo widzisz, ja wierzę w to, że słowa wypowiedziane w odpowiednim miejscu mają większą moc. Może to być ścieżka w lesie, chodnik, piwnica, parking przed sklepem, autobus, nie ważne… Każde z tych miejsc ma swoje kolory, które pasują do kolorów wypowiadanych słów. Myślisz, że bredzę?
Czasami boję się swoich myśli. Uważam siebie za szaleńca, który wymyśla historie wokół czegoś, co być może nie istnieje. Albo istnieje, ale widzę to tylko ja i nikt inny. Przez to nierzadko w pewnym i nieokreślonym do końca sensie odczuwam samotność. Na samym skraju serca chyba zawsze będę sam.
Swoją drogą skraj serca jest ciekawym wyrażeniem. Kojarzy mi się z obrazem, który najlepiej namalowałby Beksiński. Na tym obrazie jest czerwone niebo, niby piekło; czerwony pył w powietrzu i wysoki klif, na którego krawędzi siedzę ja. Moje nogi zwisają nad przepaścią pełnej gorąca i krwistej mgły. Czułbym się dobrze w takim obrazie.
Obrazy. Wspomnienia są obrazami, a ja ostatnio wspominaniem zajmuję się namiętnie. Wspominam co chwilę i nawet nie wiem dokładnie co. Nie tylko obrazy, ale też emocje. Prawie wszystkie zostały zasypane gęsto padającym od kilku dni śniegiem. Jak narkoman szukam i staram się dostrzegać nowych emocji, uczuć. Często nie muszę szukać daleko. Pocałunkiem wstrzykuje mi je moja kobieta, a rosnącą mądrością pokazuje mi je mój dwuletni siostrzeniec. Wczoraj z dumą mnie czegoś nauczył. Stanął przede mną i z uśmiechem wskazał palcem najpierw na moją stopę, a potem na hulajnogę. Ruszyłem na niej do przodu, a on za mną ze swoim samochodzikiem. Przez chwilę byłem w innym świecie. Jego świecie.
Ludzie za rzadko pokazują innym swoje światy. Te prawdziwe, które noszą najgłębiej w sobie. Mają w sercach sekretne drzwi, wiecznie zamknięte. Jeśli ktoś je kiedyś dla ciebie otworzy – wejdź i smakuj, wdychaj inne spojrzenie na tę pseudo-rzeczywistość, która nas otacza. Może poznasz wtedy znaczenie słów „urodzić się na nowo” lub „obudzić się”. Tak, obudzenie się jest ważne. Ale jeszcze ważniejsze, jest ponowne niezaśnięcie do kołysanki z kłujących dźwięków, które wydaje wiele gardeł.

Ściskam,
Mateusz.

Dodaj komentarz