Chłopaki nie płaczą, za to…

Uciekł mi autobus.
Do domu 67 kilometrów, pada śnieg, a kolejny jedzie za dwie godziny.
Biorę kilka głębokich oddechów na uspokojenie i jako, że nic innego mi nie pozostało postanawiam zwiedzić miasto, które powoli zaczyna być zakrywane ciemnym niebem.
Nic tutaj nie ma. Na rynku stoją zamknięte budki świątecznego targu. Pewnie w ich środku jest ten sam chłam, jaki jest wszędzie. Twarde oscypki, miód z malinami, miód z żurawiną, miód z domieszką alkoholu, miód z daktylem, miód z bożej spermy, i w końcu miód zwykły…
niby-naturalny, chociaż i tak znika przy tym, jaki miód robił mój dziadek, kiedy byłem dzieckiem.
W rogu rynku coś się świeci, więc ciągnie mnie tam. Już chyba nawet nie ciekawość i chęć zwiedzania, ale spotkania się z ogrzewaniem.
To mała knajpa. Bar raczej, ale niesamowicie zadbany i z klasą. Lada jest zrobiona z dobrze utrzymanego, ciemnego drewna. Za barmanką, na ścianie jest kilka półek z alkoholami. Klasyki. Mało tutaj miejsca.
Bardzo mało.
Cztery boksy są tak wąskie, że gdy siadam w jednym z nich, moje nogi z łatwością sięgają fotela naprzeciwko.
Kelnerka podchodzi i pyta co podać. Ma kilka lat po trzydziestce, ale jest niezwykle atrakcyjna i kobieca. Bije od niej jakaś energia, która przyciąga spojrzenie i subtelnie cieszy męskie oko.
Odpowiadam, że czarną kawę bez cukru i po chwili w tle słyszę pracę czajnika.
Wyciągam z torby książkę. Dziś czas na Tolkiena i jego „Władcę Pierścieni”. Większość dzisiejszych pisarzy mnie nudzi. Księgarnie są zalewane czytadłami, a nie konkretnymi powieściami. Tolkien wiedział jak pisać i spowodować żebym nie rozstał się z jego dziełem dopóki go nie przeczytam.
Czytam więc. Kelnerka podaje mi kawę, ale odchodząc swoim uśmiechem mnie dekoncentruje. Niektóre kobiety mają w sobie
właśnie to coś, co sprawia, że
nawet, gdy podają talerz z kawałkiem ciasta lub filiżankę beznadziejnie zaparzonej herbaty, to cały świat chce się im oświadczyć.
Wracam spojrzeniem do stronnic Drużyny Pierścienia.
Biorę łyk kawy. Mocna.
Nagle fotel obok, dosłownie kilka metrów ode mnie zauważam starszego mężczyznę. Naprawdę starszego.
Siedzi w czerwonym, wełnianym swetrze, brązowych spodniach, a plecami do oparcia fotela dociska swoją szarą, zimową kurtkę. Wygląda elegancko. W prawej dłoni trzyma gazetę, którą czyta na głos…
Nic dziwnego. Niektórzy wolą słyszeć co czytają.
Dziwne jest to, że czytając spogląda co kilka sekund na swoją lewą dłoń, w której trzyma coś małego i metalowego.
Tolkien pod moimi oczami czeka, aż zacznę kartkować jego kolejne strony, ale nie mogę.
To co robi mężczyzna obok jest zbyt…
ciekawe?
Czyta wolno i cicho, ale wyraźnie mimo swojego ochrypłego i zmęczonego głosu.
Do swojej dłoni wyraża się jak do osoby.
Mówi jej co dzieje się w kulturze,
w regionie,
a nawet w świecie plotek.
Odkłada na chwilę gazetę, bierze łyk herbaty po czym spokojnie się do mnie odwraca.
– Nie jestem chory. – mówi.
– Wcale tak nie pomyślałem. – odpowiadam bawiąc się kubkiem z kawą.
– Czytam żonie. – odsuwa wszystko na bok i unosi małe, metalowe coś wyżej i bliżej mnie. – Tu mam jej zdjęcie. Umarła dziewięć lat temu.
– Przykro mi.
– Wie pan… – westchnął. – Przychodziłem tu z nią od kiedy się wprowadziliśmy do tego miasta. Ta knajpa jest starsza niż pan. Rano piliśmy tutaj herbatę, a wieczorami jadaliśmy kolacje, bo ja mieszkam tu na górze o, budynek naprzeciwko. Jestem strasznym łasuchem i szybko jem, więc kiedy ona jeszcze jadła, czytałem jej gazety, czasami książki. To taka nasza wspólna pasja była. Bo związek bez pasji to nie związek. Myślę, że ona tu gdzieś nadal jest. A jeśli nie ma… cóż, jeśli nie ma to…
Odłożył blaszkę ze zdjęciem i trzęsącą się prawą dłonią przetarł sobie oczy, które na jego palcach zostawiły wilgoć. Nie wiedziałem gdzie podziać wzrok.
Spokojnie. Nie wstydzę się łez. – powiedział wstając. Nie dopił herbaty do końca. Ubrał kurtkę i schował do niej swoje rzeczy. – Trochę tęsknię za jej policzkami i uśmiechem, wie pan?
Wyszedł wolno.
Stojąc na zewnątrz wytarł oczy w rękaw i zniknął za drzwiami budynku obok.

Spokojnie. Nie wstydzę się łez. – cytuję sobie w głowie jego słowa, których nigdy wcześniej nie słyszałem,
od nikogo.

I być może chłopaki nie płaczą, – myślę. – za to mężczyźni tak.

Fot. Tom Pumford, Unsplash.com

Dodaj komentarz