Widzę,
jak zamykasz
oczy i
znikasz
do innego
świata.
Boję się,
że gdy
zamknę swoje
nie pojawię się
w tym samym.
M.
Widzę,
jak zamykasz
oczy i
znikasz
do innego
świata.
Boję się,
że gdy
zamknę swoje
nie pojawię się
w tym samym.
M.
Z każdym
powrotem
od ciebie
wraca mnie
coraz mniej.
Reszta
gubi się
gdzieś
po drodze.
M.
Niektórych pragnień
nie chce się gasić.
M.
Zamykam oczy i
czuję jak
spadam
przez gwiazdy,
nocne niebo,
chmury
prosto do morza
martwych spojrzeń
i znoszonych słów.
Moje ciało
rozbija się o nie.
To nic – mówię. –
I tak go
nie potrzebuję,
kiedy duszę
ciągle mam
w innym miejscu.
M.
Tyle piekieł
na świecie
ilu ludzi.
Prędzej czy
później
każdy wpada do
swojego kotła
z cierpieniem
i się w nim urządza.
M.
Otoczony
dilerami
marnych słów
uzależniam się
od
twojej ciszy.
M.
Siedziałaś naga
na
tarasie.
i malowałaś obraz.
“Kocham malować nocą.” –
powiedziałaś.
Sięgnąłem więc po
księżyc
i
ściągnąłem go niżej
ukrywając nas przed dniem,
którego oboje nie cierpimy.
“Maluj.
Ja idę po wino”
M.
Idę przez zimne miasto.
Odklejam się
nagle
od swojego ciała
i
unoszę się nad nim.
Zaczynam czuć
smak słów
mijających mnie ludzi.
Jest gorzki.
Zaczynam widzieć
kolor ich myśli.
Jest szary i
polany krwią.
Wszyscy chcą uciec
tam,
gdzie
nie ma wszystkich.
M.
Spojrzenie trwało
sekundę.
Bez wymiany
słowa.
I ta sekunda
jak wieczność była.
Jak najlepsza
rozmowa.
M.
A może
uczucia,
tak jak wszystkie
religie świata,
zostały wymyślone
żeby wypełnić naszą
pustkę?
… w końcu
nie wierzyłabyś w Bogów,
gdybyś nie wiedziała, że
można wierzyć.
A gdybyś
nie wiedziała,
że można kochać,
kochałabyś?
M.